W numerze 6/2024 czasopisma „Wojna i pamięć”, opublikowano artykuł „Dostosowanie struktury organizacyjnej Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte do działań obronnych w 1939 r. w porównaniu do organizacji innych oddziałów fortecznych”, autorstwa Ryszarda Rybki i Wojciecha Samóla. Autorzy stawiają w nim tezę, mówiącą że pododdział obsadzający wymienioną placówkę miał charakter kompanii specjalnej (fortecznej) – zatem analogiczny do innych tego typu jednostek, jakie formowano w okresie międzywojennym w Polsce dla obsady zespołów fortyfikacji stałych. W mojej ocenie takie ujęcie nie oddaje prawidłowo historycznej rzeczywistości.
Oficjalnie, celem strzeżenia Wojskowej Składnicy Tranzytowej (WST), Polska utrzymywała wzmocniony pluton wartowniczy. Autorzy wspomnianego wyżej opracowania, słusznie zaznaczają, że nazwa ta pokrywa się ze stanem faktycznym tylko w odniesieniu do wczesnego okresu funkcjonowania WST. Stopniowe wzmacnianie załogi Składnicy, tak pod względem liczebności, wyszkolenia jak i uzbrojenia, spowodowało iż pododdział uzyskał ostatecznie siłę wzmocnionej kompanii i charakter regularnej jednostki WP, zdolnej zarówno do ochrony powierzonego terenu w czasie pokoju jak i jego obrony w razie konfliktu zbrojnego.
Kompania „wartownicza” pod wieloma względami różniła się jednak od typowego pododdziału liniowego tej wielkości. Decydowały o tym przede wszystkim: wysoki stopień samodzielności, specjalny dobór ludzi, ponadetatowe uzbrojenie oraz przygotowanie terenu potencjalnej walki pod względem fortyfikacyjnym (umocniania stałe i polowe). Na tej podstawie autorzy opracowania doszli do wniosku, że mamy faktycznie do czynienia z kompanią specjalną, w który to sposób określano ówcześnie pododdziały forteczne. Szereg jej cech wskazuje jednak, że takie ujęcie ma cechy nadinterpretacji.
Przyczyną tworzenia w WP oddziałów i pododdziałów fortecznych, były specyficzne warunki walki jakie stwarzały fortyfikacje stałe. Prawidłowe ich wykorzystanie, wymagało zatem nabycia przez obsady szeregu umiejętności, jakich nie oferowało standardowe szkolenie piechoty. Dotyczyło to odmiennej organizacji prowadzenia ognia, psychologii prowadzenia boju w zamkniętym wnętrzu schronu oraz obsługi jego wyposażenia technicznego i uzbrojenia. Operowanie w obszarze niezmiennego, wyprzedzająco dobrze poznanego pola walki na pozycji obrony stałej, powodowało iż dążono do automatyzacji i centralizacji dowodzenia prowadzonym ogniem. W takim systemie walki, ciężar wyboru celów i kierowania nań ognia określonych stanowisk, przenoszony był z celowniczych i dowódców broni na obserwatorów, ulokowanych w kopułach pancernych, posługujących się, wypracowanymi w okresie pokoju, schematami ogni. Pozwalało to na najbardziej efektywne wykorzystanie posiadanej broni, pełną koordynację działania różnych schronów oraz prowadzenie boju także w warunkach ograniczonej widoczności. Warunki funkcjonowania obsady schronu w zamkniętym obiekcie, w ciasnych, chłodnych, czasem dusznych i mrocznych pomieszczeniach, w których większość obsady nie miała możliwości obserwacji pola walki a zatem i świadomości gdzie jest i jakie działania podejmuje przeciwnik, wymagała psychicznego oswojenia żołnierza z takim środowiskiem walki i wyćwiczenia zautomatyzowanego wykonywania czynności (np. przenoszenie ckm pomiędzy stanowiskami, w warunkach braku oświetlenia). Zależność skuteczności prowadzonej walki od prawidłowej obsługi: broni na specjalistycznych lawetach, systemów jej chłodzenia i usuwania łusek, systemów odsysania gazów prochowych i filtrowentylacji, ogrzewania czy urządzeń silnikowych, wymuszała szkolenie w zakresie poznawania szeregu urządzeń, zasad ich obsługi, konserwacji i naprawy oraz użycia w czasie walki (np. różne tryby działania wentylacji obiektu w zależności od tego czy prowadzi się ogień czy nie oraz czy istnieje czy nie zagrożenie gazami bojowymi). Należy przy tym zaznaczyć że wymienione wymagania dotyczyły wyłącznie fortyfikacji stałych. Zasady prowadzenia boju w oparciu o umocnienia polowe, znajdowały się w programie szkolenia zwykłych oddziałów piechoty i kawalerii. Tym tłumaczy się, że dla obsadzenia bardzo uproszczonych fortyfikacji stałych (które można też określić jako „wzmocnione polowe”) Odcinka „Baranowicze”, nie przewidziano sformowania oddziałów fortecznych. Nie były oddziałami fortecznymi także wojska, które w 1939 roku prowadziły obronę w oparciu o wzmocnione schronami żelbetowymi pozycje polowe, jak np. pod Mławą.
Stanowisko rkm na placówce "Fort". Wszystkie zdjęcia w artykule: kadry z filmu "Westerplatte" w reżyserii Stanisława Różewicza, z 1967 roku.
Jeżeli odniesiemy wyżej opisane uwarunkowania do Westerplatte, zobaczymy że charakter wzniesionych tam fortyfikacji odbiegał w istotny sposób od pozycji posiadających obsady sformowane w oddziały forteczne. Wzniesione tzw. placówki, były umocnieniami polowymi, zdatnymi do wykonania i użytkowania przez żołnierzy posiadających standardowe przeszkolenie piechoty (z elementami wiedzy saperskiej). Fortyfikacje stałe (wartownie) były obiektami uproszczonymi, w których jedynie tzw. kabiny bojowe, posiadały nietypowe wyposażenie, charakterystyczne dla obiektów stałych. Nawet jednak to ostatnie, także było zredukowane w stosunku do ich odpowiedników np. z pozycji górnośląskiej, tak w zakresie kierowania ogniem jak wentylacji (zbliżone zaś do fortyfikacji Odcinka „Baranowicze”). Jakkolwiek ckm osadzono na fortecznych lawetach i posiadały panoramy strzeleckie, umożliwiające prowadzenie ognia bez widoczności celu a łączność rurą głosową z pomieszczeniem powyżej pozwalała na zewnętrzne kierowanie ich ogniem, jednak brak dowodu na istnienie zautomatyzowanego systemu walki nawet na poziomie pojedynczego obiektu. Związane to było z faktem, że stanowiska forteczne były wprawdzie ważnym ale tylko uzupełnieniem, nie mających takiego charakteru stanowisk parteru (za wyjątkiem nietypowej wartowni nr 3, składającej się wyłącznie z pary kabin bojowych). Wartownie mogły zatem prowadzić walkę wyłącznie w oparciu o stanowiska piętra (nieforteczne) ale nie w oparciu wyłącznie o stanowiska w kabinach bojowych (forteczne). Te pierwsze, jakkolwiek w części pozwalały na zamocowanie ckm, nie posiadały żadnego specjalistycznego wyposażenia i nie były przystosowane do kierowania walką według wypracowanych wyprzedzająco danych (do tego niezbędne były stałe lawety z podziałkami ruchu poziomego i pionowego, zastępujące przyrządy celownicze broni). Ich użycie nie różniło się zatem w żaden istotny sposób od prowadzenia boju na stanowiskach polowych lub w doraźnie przygotowanych do obrony budynkach.
Stanowisko ckm w kabinie bojowej wartowni nr 2.Jak zatem widać, obrona oparta była w większości o ognie ze stanowisk nie wymagających specjalistycznego przeszkolenia obsady w zakresie ich użycia. Wyposażenie nielicznych stanowisk fortecznych było skrajnie uproszczone, co wespół z warunkami ich użycia (bliskie dystanse) nie wymagało prowadzenia zaawansowanego szkolenia obsad. Zupełnie wystarczające okazało się wyprzedzające przeszkolenie dowódców oraz późniejsze, krótkie zapoznanie reszty obsad z prostymi urządzeniami i zasadami ich użycia w walce.
Nie jest dowodem na bycie pododdziałem fortecznym fakt posiadania ponadetatowego uzbrojenia. To bowiem łatwo można wytłumaczyć trudnościami strony polskiej wzmocnienia sił obrony Składnicy za pomocą powiększenia ich liczebności. Wobec istniejących w umowach międzynarodowych, ograniczeń etatu pododdziału "wartowniczego”, skryte sprowadzanie dodatkowych żołnierzy można było realizować tylko w ograniczonym zakresie. Znacznie łatwiejsze było przemycenie dodatkowego uzbrojenia, potęgującego siłę ognia załogi. Dodatkowo, konieczność posiadania ponadetatowego uzbrojenia, wynikała z założenia prowadzenia walki w odosobnieniu. Kompania z Westerplatte nie mogła bowiem uzyskać (jak to miało miejsce w ramach pododdziału typowej dywizji piechoty) potrzebnego wsparcia z poziomu batalionu czy pułku. Wszystkie niezbędne środki ogniowe, konieczne do zastosowania przeciwko spodziewanym zagrożeniom, musiała zatem posiadać w ramach swojej własnej organizacji. Z tej przyczyny znalazły się w niej cztery moździerze, dwa działka przeciwpancerne a nawet pojedyncza armata polowa 76,2 mm.
Stanowisko ckm w oknie parteru wartowni nr 1.Załoga Westerplatte nie była formowana jako osobny pododdział lecz powstawała z żołnierzy delegowanych rotacyjnie przez kolejne wielkie jednostki WP. Nie przechodzili oni długotrwałego, specjalnego szkolenia w walce fortecznej lecz jedynie krótkie przeszkolenie w obronie „obiektów zamkniętych”. Ponadstandardowym zabiegiem było przećwiczenie większej ilości żołnierzy w obsłudze ckm, ze względu na zwiększoną ilość tej broni w docelowym miejscu służby (obsługi ckm zapoznano z kolei z użyciem lekkich moździerzy i armat ppanc.). Co więcej, nawet na terenie WST, większość załogi nie miała świadomości istnienia kabin bojowych i ich stanowisk fortecznych ckm. Wiedziała o nich kadra zaś resztę załogi poinformowano dopiero pod koniec marca 1939 roku (tym samym ostatnia zmiana załogi była jedyną, przed którą ujawniono istnienie kabin bojowych). Co zrozumiałe, do 1939 roku nie prowadzono żadnego szkolenia z ich użycia w walce dla całej obsady Składnicy. Gdyby chcieć zatem przyjąć, że załoga Westerplatte była pododdziałem fortecznym, trzeba by jednocześnie stwierdzić, że z faktu tego nie zdawali sobie sprawy (do czasu), sami żołnierze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz