sobota, 13 kwietnia 2019

"Wielkie Planty" profesora Bogdanowskiego w ... Holandii.


Fort bij Spijkerboor wraz z otaczającym krajobrazem. (za: natuurmonumenten.nl)
Rok 1979 miał szansę stać się początkiem przełomowego etapu w rozwoju Krakowa. Etapu, który z perspektywy dnia dzisiejszego ocenialibyśmy jako opartego o założenia dalekowzroczne, racjonalne i gospodarne. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Wydana we wspomnianym roku książka „Warownie i zieleń Twierdzy Kraków” wywołała duże wrażenie, które jednak nie przełożyło się na praktyczne działania.
Jej autor - profesor Janusz Bogdanowski - zaproponował wykorzystanie założenia obronnego twierdzy Kraków, jako bazy do utworzenia „Wielkich Plant”. Dwa kolejne pierścienie parkowe, liczące 20 i 55 km, wespół z klinami zieleni wzdłuż dolin rzecznych, odpowiadać miały potrzebom rozwijającego się miasta w zakresie dostarczania dostępnych obszarów wypoczynkowych w najbardziej ekonomiczny sposób. Przez dziesięciolecia, oficjalną wykładnią braku realizacji tego projektu było istnienie „ważniejszych potrzeb” (faktycznie zaś niewydolność gospodarki socjalistycznej, nie radzącej sobie z bardziej elementarnymi potrzebami obywateli). Po roku 1989 sytuacja ta nie uległa widocznej poprawie. Nadal królowało stanowisko, że o potrzebach mieszkańców oraz tym czy i w jakim zakresie będą one spełnione, decydują władze miasta. Dopiero zaktywizowanie się obywateli, organizujących się w stowarzyszenia i inne ruchy miejskie, zainicjowało proces przełamywania monopolu ratusza na decyzje odnośnie zarządzania miastem. Ostatnim jak dotychczas, dużym osiągnięciem w tej dziedzinie było wymuszenie poważnego zajęcia się sprawą zieleni w mieście, co po licznych akcjach organizacji społecznych, zostało zapoczątkowane w ostatnich latach. Trzeba jednak zauważyć, że pierwsze działania poszły głównie w podnoszenie standardu terenów już urządzonych lub drobne (a przy tym kosztowne) interwencje w rodzaju tworzenia skwerów (zwanych propagandowo: „parkami kieszonkowymi”). Inwestycje te, jakkolwiek doskonałe dla tworzenia dobrego wizerunku nowopowstałego Zarządu Zieleni Miejskiej nie przełożyły się na istotnie zwiększenie dostępu mieszkańców do terenów zieleni urządzonej. Dająca taką możliwość adaptacja fortyfikacji twierdzy na różnofunkcyjne parki, nie została podjęta i nic nie wskazuje by podjęta miała by zostać w najbliższych latach.


 Tymczasem 1000 km dalej, wokół holenderskiej stolicy, sytuacja ułożyła się zasadniczo odmiennie. Fortyfikacje Stelling van Amsterdam pochodzące zasadniczo z końca XIX i początku XX wieku, odpowiadają co do zasady krakowskiemu trzeciemu, zewnętrznemu pierścieniowi fortyfikacji twierdzy. Założone zostały niepełnym okręgiem, liczącym 135 km obwodu, w odległości 15-20km od centrum miasta. Składa się na nie 36 fortów, baterie i mniejsze dzieła obronne, połączone promienisto-koncentrycznym układem dróg. Położone w 3-5 km szerokości pasie terenów zalewowych podlegającemu ścisłym regulacjom w zakresie inwestowania (przede wszystkim zabudowy), dotrwały do lat 60-tych XX wieku jako krajobraz rolniczy z łańcuchem dzieł obronnych użytkowanych w większości jako magazyny wojskowe. Po utracie przez linię fortyfikacji w 1960 roku statusu linii umocnionej i zniesieniu w 1963 roku przepisów zakazujących lub ograniczających zabudowę, otwarła się formalnie droga do urbanizacji tego terenu. Dzięki jednak charakterystycznej dla Holandii dbałości o racjonalne gospodarowanie terenem, ten scenariusz nie nastąpił. Pozwoliło to 20 lat później rozpocząć wdrażanie nowej idei użytkowania dawnej strefy ufortyfikowanej. Pierścień umocnień przekształcić się miał w pierścień krajobrazu rekreacyjnego, służącego rozwijającemu się, wielkiemu miastu. Przeprowadzona w 1981 rozbiórka dużej części fortu „Velsen” stała się bodźcem do podjęcia konkretnych działań ochronnych. Linia obronna uznana została za zabytek prowincji i „krajobraz narodowy”. W 1988 wojsko przekazało obiekty fortyfikacyjne władzom cywilnym. W 1996 roku Stelling van Amsterdam wpisano na listę UNESCO wraz z obszarem otwartego krajobrazu, uznanego za integralną część założenia obronnego. 

 
Mapa Stelling van Amsterdam. (za: stellingvanamsterdam.nl)
 Należy zwrócić uwagę na charakterystyczną kolejność podjętych działań. W ciągu kilku lat opracowano strategiczne dokumenty, umożliwiające stopniową realizację tego wielkoskalowego działania. Kluczowe było przywrócenie ochrony jego krajobrazu, tym razem już nie jako potencjalnego pola walki lecz zwartego obszaru przyrodniczego. Kolejnym etapem było dostosowanie i rozbudowa istniejącego w omawianej strefie układu komunikacyjnego wraz z towarzyszącą infrastrukturą, pod kątem jego użytkowania przez pieszych, rowerzystów i kajakarzy (kanały). Spowodowało to zwiększony napływ użytkowników, zainteresowanych wypoczynkiem wśród przyrody, w niewielkiej odległości od miejsca zamieszkania i pracy (oszczędność czasu na dojazd). Uzyskanie odpowiedniego nasycenia strefy przez ludzi, stworzyło warunki do adaptacji pierwszych obiektów fortyfikacyjnych, z których dalszego użytkowania zrezygnowało wojsko. Zaczęły się w nich pojawiać muzea, punkty informacyjne, galerie, wypożyczalnie sprzętu rekreacyjnego, punkty obsługi ruchu turystycznego, gastronomie, miejsca zabaw dla dzieci, itp.
W chwili obecnej Steling van Amsterdam stanowi jedną z marek stolicy Holandii. Oferuje 135km trasy spacerowej, 200km ścieżki rowerowej (Fortenroute), połączonej z systemem holenderskich tras rowerowych, 30 kilometrów wodnych tras kajakowych, infrastrukturę sprzyjającą wypoczynkowi, interesujące obiekty historyczne i przede wszystkim możliwość bliskiego kontaktu z naturą i naturalnym krajobrazem w bezpośredniej bliskości miasta.

Zrealizowany projekt Geniepark, pomiędzy Batterij aan de Slotterweg i Fort Aalsmeer (za: hnsland.nl)
Porównując realizację holenderską z realiami Krakowa można powiedzieć że od 1979 roku zmarnowano w modelowy sposób możliwość utworzenia dwóch ciągłych pierścieni obszarów wypoczynkowych wokół miasta, zapewniających dostęp do wypoczynku na otwartym powietrzu i z dala od zabudowy wszystkim mieszkańcom miasta. Tylko wybrani, zamieszkujący zachodnią część Krakowa mogą korzystać z (bezwzględnie atakowanych nowymi inwestycjami mieszkaniowymi) obszarów wypoczynkowych pomiędzy Salwatorem a lasem Wolskiego oraz wzdłuż Wisły od Dębnik po Tyniec, Podgórki Tynieckie oraz wzgórza Pychowic i Bodzowa. Pozostała część Krakowa pozostaje jedynie z rozproszonymi pomiędzy zabudową, spłachetkami niezabudowanego terenu, każącymi szukać warunków do realnego wypoczynku na obszarach leżących przynajmniej kilkanaście kilometrów od granic miasta (co wyklucza możliwość korzystania z nich w każdej chwili dostępnego czasu wolnego).

 
Na trasie Fortenroute. (za: myradiantcity.com)
 W kontraście do podejścia holenderskiego pozostaje sposób rozumowania urzędników miejskich w Krakowie, forsujących z uporem, godnym lepszej sprawy, myśl szukania dla poszczególnych  fortów dzierżawców, mających stać się jakoby środkiem ratunku dla popadających w ruinę zabytkowych obiektów. Mimo upływu kilkunastu lat od rzucenia tej idei przez specjalnie powołaną „Komisję do spraw fortów”, które pokazały zupełne fiasko tej myśli, nie została ona zarzucona. Koncentrując uwagę na budowlach kubaturowych (schronach) ignoruje się fakt, że ok. 90% rozległych działek fortecznych (o średniej wielkości 5-10ha) zajmują formy ziemne (wały, fosy, nasypy) porośnięte wysoką i niską zielenią. Punktem wyjścia przy planowaniu wykorzystania obiektów powinna być zatem zieleń a nie kubatury. Postępowanie władz miasta, pompujących kolosalne środki w nieracjonalne inwestycje jak Muzeum Ruchu Harcerskiego w jednym z najbardziej zrujnowanych (a zatem kosztownych w adaptacji) forcie nr 52a „Jugowice” (ob. nazywanym „Łapianka”), nie mających powiązania ze sobą jak również z działalnością innych podmiotów użytkujących budowle forteczne, stoi w widocznej sprzeczności z systemowym podejściem Holendrów, widocznym w ich działalności dotyczącej Steling van Amsterdam czy Nowej Linii Wodnej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz